Żyję na szczycie góry. Tak, dosłownie. Nie jest to Kasprowy, ale też daje radę.
Trzy lata doświadczeń i codziennych zmagań. Po namowie kolegi i siostry postanowiłem podzielić się z Wami swoimi spostrzeżeniami i przeżyciami.
Znajomi, bliżsi i dalsi, zadają w kółko to samo pytanie: czy nie żałuję? Odpowiedź jest krótka: nie.
W wieku 29 lat swojego wspaniałego, wypełnionego po brzegi korpożycia, postanowiłem wszystko wywrócić do – nomen omen– góry nogami.
Wyprowadzić się w góry. Ucieczka z miasta to nie był może oryginalny
pomysł, ale dla mnie i tak było to wyzwanie, zwłaszcza, że musiałem
zrezygnować z pracy w korporacji po prawie 10 latach. Z górami byłem
związany od dzieciństwa – rodzice mają dom w górach – więc nie było to
dla mnie, Hanysa, aż tak dzikie i niedostępne miejsce, zwłaszcza że
spędzałem tu weekendy i wakacje, w czasie których poznałem wielu
wspaniałych ludzi.
Fakt,
że rodzice posiadają dom w górach, dużo ułatwił, ponieważ miałem gdzie
zamieszkać. Niestety dzielenie domu z ojcem po 8 latach samodzielności
nie do końca jest marzeniem młodego mężczyzny. Ojciec też dopiero co
łapał pierwszy oddech wolności jako emeryt, ale jakoś się dogadywaliśmy.
Idąc
przez lasy, góry i doliny natrafiłem na zarośnięty chaszczami
fundament. Pomyślałem od razu: ale piękne miejsce do zamieszkania.
Stałem chwilę i rozmyślałem, jak wspaniale byłoby się tu osiedlić. Po
kilku minutach kontemplacji ruszyłem dalej w poszukiwaniu tych
nieszczęsnych grzybów. Po przejściu kilkuset metrów polną drogą
zobaczyłem piękną polanę, na której stał dom. W tym właśnie momencie
zapomniałem zarówno o fundamencie, jak i o grzybach. Podszedłem bliżej i
zachwycałem się widokami wokół mnie, jak i samym domem. Patrząc w jego
stronę, poczułem zazdrość, że ktoś ma dom w tak pięknym miejscu i
pomyślałem sobie – Boże, nic już bym od Ciebie nie chciał, jakbym miał
taki dom. Uważaj, czego sobie życzysz, bo może ci się spełnić:D Teraz mam do Niego inne prośby, na przykład: Boże niech już przestanie padać śnieg, Niech już będzie cieplej, Niech ta mgła już zniknie, Niech poleci woda z kranu!(A chociaż ze spłuczki!). Pierwszej prośby wysłuchał, a potem już różnie.
Dojechaliśmy
szutrową drogą do jej końca i resztę trasy, około 400 m pod stromą górę
pokonaliśmy z buta. Po dotarciu do domu marzeń, sam siebie
przekonywałem, że wcale nie jest tak daleko i można ten kawałek przejść
pieszo. Aha! dopóki nie trzeba tam wnieść na plecach wszystkiego, co jest potrzebne
do przeżycia, zwłaszcza zimą. Jednak byłem tak podjarany możliwością
spełnienia swoich snów, że nawet jeśli miałbym tę drogę pokonać przy
użyciu sprzętu alpinistycznego (także tego ciężkiego), nie widziałbym
większego problemu, a nawet uznałbym to za plus.
Stojąc
z ojcem pod płotem i nieśmiało przez niego zaglądając, podzieliłem się z
nim obawą, że ktoś kupi ten dom przede mną. Na to mój ojciec,
rozochocony widać możliwością pozbycia się pasożyta, zadał mi pytanie,
czy pamiętam „Ziemię obiecaną”, a zwłaszcza scenę, w której bohaterowie
sikają na miejsce powstania przyszłej fabryki. Zanim usłyszał odpowiedź,
wziął się do znaczenia terenu, a ja poszedłem w jego ślady. Po
zakończeniu rytuału obsikiwania, oświadczył mi, że teraz już nie mam się
o co martwić i że marzenie się spełni. Dla pewności jednak jeszcze przez tydzień wspinałem się na górę, żeby.... utrwalić "zaklęcie". Jeszcze
pozostało mi przekonanie swojej drugiej połowy do tego, jak wspaniałe i
piękne miejsce do życia dla nas znalazłem. No cóż, tak jak ja, nie
przypuszczała nawet...
I tak się stało, po trzech tygodniach spełniłem swoje marzenie i zacząłem się wprowadzać.
cdn.
Ciekawa historia... 😁Chyba też zacznę zaznaczać teren😂czekam na cd. 😃
OdpowiedzUsuńTylko proszę się dwa razy zastanowić nad znaczonym terenem ;)
UsuńBrawo Ty!
OdpowiedzUsuńDzieki :)
UsuńWincyj! :)
OdpowiedzUsuńBydzie :)
UsuńNo proszę! Kto by pomyślał, że takie piękne epistoły będziesz tworzył �� Jak sobie przypomnę nasze zmagania przed maturą, to normalnie się czuję jak matka chrzestna tego bloga ������ Brawo! Jestem z Ciebie dumna i proszę o więcej ��
OdpowiedzUsuńBasiu jesteś matką chrzestną, to bez dwóch zdań :)
Usuń"Epistoła", według słowników, to długi i nudny tekst. Piękna epistoła to chyba oksymoron.
UsuńZnam historie z osobistych opowiadan przy piwku ale czyta się jeszcze lepiej
OdpowiedzUsuńdzięki Kuba :)
OdpowiedzUsuńNie ma to jak swój raj!:)
OdpowiedzUsuń